3.12.2014

Rozdział I

~~21.08.2011r.~~
Dziś nocowałam u Lottie. Nie było sensu,żebym wracała do domu ,siedziała sama i rozmyślała o tym dupku.Kiedy się obudziłam przyjaciółka była już na nogach i po odgłosach dochodzących z małej zagraconej kuchni na końcu korytarza stwierdziłam, że robi tosty w rytm piosenki Beatels'ów - ,,Help!" - która leciała w radiu. Przekręciłam się na boku.Odwykłam od spania samotnie w łóżku.Przypomniały mi się te cudne poranki z Lucą,jego obejmujące mnie ramiona,ten boski kaloryfer i jego śpiewanie mi do ucha na cały regula... Ughh!
"- Cook! Ogarnij się dziewczyno !" - rozkazałam sobie.
Poprawiłam włosy,które zdążyły mi już zakryć pół twarzy i zaczęłam głaskać Bambi,która wskoczyła na łóżko.Po chwili do pokoju wkroczyła Lottie z kubkiem kawy i talerzem z tostami oblanymi miodem wypełniając jej pokój zapachem gorącego mleka i cynamonu którym zawsze posypywała mi tosty.Swoje kasztanowe loki upięła w niedbałego koka, które już zdążyły wyrwać się spod kontroli despotycznej gumki i właśnie ogłaszały swoją niepodległość i niezależność opadając falami na ramiona przyjaciółki.
Abbey road coffee- Dzień dobry śpiąca królewno - powiedziała wręczając mi kubek parującego napoju.
- Mówiłam ci już kiedyś,że jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie ?
- Chyba coś wspominałaś. Z raz może dwa albo milion razy - puściła mi oko- Nie ma teraz czasu na czułości Cook, rusz dupę bo musisz przecież pojechać do swoje Pączka.
- Nie chce mi się - odpowiedziałam do kubka nie mając odwagi spojrzeć w rentgenowskie oczy mojej kumpeli. Przejrzała mnie na wylot.Wiedziała, że najchętniej zakopała się w kołdrze na poczwarkę i pozostała tak aż zapomnę o swoim istnieniu.Aczkolwiek Lottie nie miała zamiaru mi na to pozwolić
- Nie pierdol mi tu takich kocopołów złotk!. Nie ma na świecie niczego co zniechęciłoby cię do koni ,a na pewno tym czymś nie jest ta męska dziwka,Luca!
Zawsze to ja miałam gadane ,ale teraz to Lottie wiedziała co powiedzieć,by lekki uśmieszek wkradł się na moje usta.
-Męska, tania dziwka- poprawiłam ją - Dobra zbierajmy się - powiedziałam i wstałam zrzucając przy tym wyraźnie niezadowoloną Bambi z moich kolan.Kotka prychnęła na mnie i uniósłszy swój ogon wysoko do góry niczym transparent "Well, fuck you too" i opuściła pokój.
Lottie poderwała się z piskiem .
- Co się dzieje ?! - zapytałam przerażona
- Jesteś u mnie w domu i nie masz żadnych ciuchów,co oznacza,że mogę cię ubrać jak chcę ! - i odstawiła swój taniec radości strącając przy tym swój laptop z biurka.
- No chyba nie - próbowałam się bronić.
- Chyba tak złotko.
Westchnęłam i poszłam za przyjaciółką pod jej szafę.Przez chwilę zastanawiałam się gdzie zniknęła,ale gdy tylko zauważyłam fruwające ciuchy wylatujące spomiędzy wieszaków, zrozumiałam,że dziewczyna zanurkowała do swoje modowej Narnii.Sama zamknęłam oczy. Wolałam nie wiedzieć jak los dla mnie zgotowała Lottie.Posłusznie nakładałam kolejne ciuchy i zabiegi pielęgnacyjne aż przyjaciółka rozkazała mi spojrzeć w lustro.Zrobiłam to niechęcią.
Patrzyłam na dziewczynę w prostej,delikatnej kremowej sukience.Na wyjątkowo długich nogach,których jej od razu pozazdrościłam miała czarne szpilki.Całość dopełniała czarna skórzana kurtka,pasująca do butów i paznokci.Podniosłam wzrok na twarz nieznajomej.Jej długie włosy były zostawione w nieładzie.Oczy podkreślała kredka.Pełne usta były w kolorze sukienki.Wyglądała bardzo dziewczęco
- Lottie,-zaczęłam cicho - kto to kurwa jest ?!
-Ty słonko !
- Wyglądam,wyglądam -szukałam odpowiedniego słowa .
- Zajebiście ?
- Nie ,czekaj .Mam ! Jak dziewczyna !
- No chyba nie, kocie. Wyglądasz tak zajebiście,że gdybym była facetem ...ło kurde - zignorowałam ją i dalej gapiłam się w lustro.
- Ale ja mam takie długie nogi ,jak to zrobiłaś ?
- Magia szpilek - uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Okey , miałyśmy gdzieś iść . -oderwałam wzrok od swojej "niepodobnej podobizny" w lustrze - Chodźmy.
- Czekaj , nie zamierzam być gorsza od ciebie - pokazała mi język i wyrzuciła mnie z pokoju.Zanim zdążyłam się na nią wkurzyć była już z powrotem.Miała na sobie czarną spódnicę z białą koszulą bez rękawów za to z czarnym wysadzanym ćwiekami kołnierzykiem.Na stopach połyskiwały miętowe lakierki na co najmniej jedenastocentymetrowym  obcasie. Na ramieniu wisiała prosta mała czarna skórzana torebka.Jej kasztanowe włosy były zaplecione w artystycznego koka.Wisienką na torcie był delikatny makijaż.
- Ja pierdzie..- zaczęłam.
- Nie pierdziel bo rodzinę powiększysz - wzięła kluczyki do auta i pociągnęła mnie za sobą.Zdążyłam tylko zgarnąć mój kochany niewyjściowy plecak z kluczamii innymi bibelotami . Przypomniało mi się, że przecież miałam w nim szczoteczkę i pastę do zębów w razie gdybym akurat nocowała u Lu..
"-Cook!" - spoliczkowałam się w myślach.
Gdy byłyśmy przy samochodzie rzuciła mi kluczyki.
- Przeżyjesz ? -zapytałam wątpliwie umieszczając mój plecak na tylnym siedzeniu.Wiedziałam jak Lottie nie cierpiała mojej ekstremalnej jazdy.
- Bardziej bałabym się że Angus nie zniesie takiej prędkości.
To było możliwe.Długo składałyśmy się na tego grata i mimo,że ledwo ciągnął za nic byśmy go nie wymieniły.To nim pierwszy raz pojechałyśmy same na wakacje. To w nim pierwszy raz z Lu...
-" Debilu! Ogarnij yourself !"
Za trzecim razem udało mi się odpalić silnik.Ruszyłyśmy przez miasto.Było zakorkowane jak zawsze.Dla umilenia czasu Lottie włączyła naszą ulubioną składankę.Okna były otwarte a my we dwie darłyśmy się na całe gardło.Nigdy nie zapomnę tych spojrzeń innych kierowców.Kiedy wjechałyśmy na drogę szybkiego ruchu docisnęłam gazu.Jakiś dwóch gości usiłowało nas wyprzedzić,ale ze mną za kółkiem mogli tylko pomarzyć. Dodatkowo  ani oni ani Lottie nie mieli pojęcia,że Angus tylko wygląda nie pozornie. Nie wiedzieli,że pod karoserią czai się prawdziwa bestia.Oczywiście to ja byłam za to odpowiedzialna- Lottie w pełni satysfakcjonowała prędkość 120km/h ale nie mnie.Ścigaliśmy się tak ,aż ja raptownie zahamowałam.Wyprzedzili nas i w momencie gdy gapili się na nas fotoradar zrobił im cudną fotkę.My tymczasem zjechałyśmy na obrzeża i już po chwili toczyłyśmy się kamienistą drogą do mojej stajni.Już z daleka zauważyło nas stadko koni na padoku,które zaciekawione podbiegło bliżej.Zaparkowałyśmy i weszłyśmy do środka.Stajnia była pusta z wyjątkiem naszego weterynarza Will'a.Badał jedynego stojącego tu kuca.
- Cześć - krzyknęłam do niego.
- Hej- odpowiedział i odwrócił się - zastana.... Lena ? Nie poznałbym cię gdyby nie głos.Wow.Hej Lottie!
- Hej Will.Jej wygląd to moja sprawka  - pochwaliła się ,a ja poszłam się przebrać w coś w czym mam coś pomiędzy nogami. Gdy tylko odłożyłam sukienkę i szpilki do szafki poczułam się o niebo lepiej.Wyszłam z szatni i podeszłam do mojego potworka.
- Siema Pączek! -pogłaskałam go po łbie.- Dawno się nie widzieliśmy,bo od wczoraj- spojrzałam na jego brzuch.- Dziś wracamy do pracy chłopie po taką linie trzeba utrzymać na sezon halówek.
Wyprowadziłam go z boksu i wraz z przyjaciółką,która przebrała się w zwykłe robocze ciuchy ,zaczęłyśmy czyścić konia.Po podróży chciałam mu dać troszkę luzu więc zrobiłam tylko lekki trening,a potem wsadziłam Lottie na konia kumpeli,która wyjechała do Francji zostawiając mi go pod opieką na kilka tygodni i pojechałyśmy na spacerek do pobliskiego lasu.Całe szczęście że siodło i ogłowie zostawiłam przy boksie a pojechałam tak na samym kantarku i uwiązie bo Lottie wpadła na pomysł by odwiedzić okoliczne jeziorko. Obie wróciłyśmy przemoczone do suchej nitki podobnie jak nasze rumaki. Potem zostawiłam Pączka przyjaciółce i wzięłam pożyczonego rumaka Lottie na plac by poprowadzić very pro szport trening na mokrym nieosiodłanym koniu .Po około półgodzinie powróciłam do przyjemnego chłodu jaki dawały mury stajni.Przyjaciółka przez ten czas zrobiła mesz z czego nie była zbytnio szczęśliwa sądząc po jej minie gdy mieszała śluziastą papkę.Gdy Pączek skonsumował swój posiłek puściłyśmy go wraz z przebadanym kucem na wybieg .My w tym czasie pomogłyśmy Will'owi zamieść stajnie.Potem zapytał mnie czy nie wsiadłabym na jednego z naszych koni z pensjonatu.Zgodziłam się i godzinę później po skończeniu jazdy i sprowadzeniu Pączka do bosku wraz z jego małym towarzyszem oraz przebraniu się pojechałyśmy do domu.
Tym razem Lottie prowadziła bo miała mnie odwieźć do mojego mieszkania,ale jak się okazało pojechałyśmy do naszego ulubionego klubu ,,Peace''.Około drugiej w nocy do domu odwiozła nas taksówka pod mój dom. Dowlekłyśmy się,przeżyłyśmy atak radości mojego labradora Darwina i runęłyśmy jak długie w moim mieszkaniu.Może i rano miałam kaca ale spita nie myślałam o Luce.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pis joł !
W końcu jest udało się ! Szybko postnę bo jutro szkoła z Lottie. Mam nadzieję,że długi czas oczekiwania nie zniechęci Was do moich wypocin ;) Czekamy na komy i ciśniemy dalej. Każda sugestia mile widziana :D
XOXOXO
Lena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz