- MAMO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jest coś do jedzenia??!!
- Nie krzycz tak bo stracisz głos słowiku. Tak, przed chwilą zrobiłam naleśniki, w szafce jest sok pomarańczowy i syrop klonowy lub miód.- patrzyła na mnie z politowaniem.
Spojrzałam do szafki którą wskazała. - Nie ma ani tego ani tego! Trudno.
Zjadłam wszystkie naleśniki, wypiłam sok i od niechcenia spojrzałam na zegarek. O kurwa! 12.40! A umówiłam się z Leną na 13 na drugim końcu miasta!
' Cook spóźnię się troszkę, mam nadzieję że nie wyszłaś z domu! L. xoxox'
' Masz szczęście Heathrow że ja też się spóźnię, Pączek nie miał dziś na nic ochoty musiałam go godzinę mobilizować do wyjścia ze stajni! L. xxx.'
Wspaniale. Lena jest jak maszyna do jazdy konnej i pieprzenia się. Cały swój wolny czas poświęca Pączkowi albo kolejnym facetom. Ostatnio ciagle ' na jedną noc'. Mam nadzieję że się zabezpieczają.
Wracając do tematu, szybko się ubrałam, pomalowałam i wybiegłam z domu. Wskoczyłam do naszego gruchota, włożyłam kluczyki do stacyjki i ... dupa. Brak benzyny. Muszę ' pożyczyć' od taty motor żeby dostać się do Starbucks'a w którym się umówiłyśmy. Złapałam kask i odpaliłam maszynę. Stary dobry Harley jeszcze nigdy mnie nie zawiódł.
Po 30 minutach dotarłam na miejsce,co przy dzisiejszych korkach jest nie lada wyczynem. Zaparkowałam i już miałam wchodzić do kawiarni gdy usłyszałam głośne
-HEJ LOTTS!!
Przestraszona odwróciłam się. Tylko jedna osoba tak do mnie mówiła. Luca. Co ten palant tu robi? Jak zawsze w niewłaściwym miejscu i czasie. Rozumiem miejsce publiczne i tak dalej, ale dlaczego tutaj? Czemu on musi mi uprzykrzać życie? Postanowiłam robić dobrą minę do złej gry. Uśmiechnęłam się.
-Cześć Bennett. Co tam u ciebie?
- Może raczej powiedz co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy, co maleńka?- przysunął się na niebezpieczną odległość i objął mnie w talii. Cuchnęło od niego papierosami. Wyswobodziłam sie z jego 'uścisku'.
- Mówiłam. Żebyś. Tak. Do. Mnie. Nie Mówił. - Wycedziłam. Trudno nie być przy nim 'maleńką'. Nawet w 10cm szpilkach byłam trochę niższa.
-Przepraszam Lottie, a co byś powiedziała na przeprosinowa kawkę? - zamruczał mi do ucha.- A potem zapraszam do mnie!
- Dzięki, ale umówiłam się z koleżanką na kawę. Nie potrzebuję podwójnej dawki kofeiny.- Starałam się udawać smutną- O! Przepraszam, właśnie do mnie napisała, zaraz wracam! - Uciekłam i szybko napisałam do Leny
'Zmiana planów. Luca się przypałętał. Co powiesz na centrum, a potem Hyde Park? L. xo!'
Odpowiedź przyszła prawie od razu.
'TAK. Będę za 20 min. xxx'
Podeszłam powoli do chłopaka.
- No, Luca ja już lecę, okazało się że ta koleżanka jest chora i jadę do domu, więc niestety nie przyjmę twojego zaproszenia. Muszę lecieć, papatki!
I uciekłam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Wsiadłam na motor i odjechałam. Nie wiem jak ja to robię w tych szpilkach... Dotarłam do centrum w 10 minut, mam nadzieję, że Bennett mnie nie śledził. On zrobi wszystko, żeby zdobyć dziewczynę. Podrywał mnie odkąd się poznaliśmy, czyli jak już był z Leną dobre kilka miesięcy.
Niepewnie weszłam do Starbucks'a w galerii i zamówiłam kawę. Usiadłam przy stoliku czekając na Cook. Chwilę później podeszła do mnie kelnerka i podała karteczkę i kawę
- Chłopak przy tamtym stoliku kazał ci to przekazać. Szczęściara z ciebie! Też bym chciała, żeby ktoś taki...Eh. Nieważne.- westchnęła i odeszła.
Nawet nie patrząc na karteczkę zerknęłam we wskazaną stronę. Nikogo tam nie było.
- Szukasz mnie ślicznotko?- usłyszałam koło ucha. Odwróciłam się gwałtownie. Obok siedział niesamowicie przystojny chłopak którego gdzieś juz wcześniej widziałam.
- Przepraszam? Do mnie mówisz?- byłam trochę zdezorientowana. Nikt mi nigdy nie mówił że jestem śliczna. No może poza chłopakami którzy próbowali mnie przelecieć. - Znamy się?
- Chyba nie, więc pozwól że sie przedstawię. Noah Hill.- serce mi zamarło. Noah. TEN Noah Hill jest tutaj i mówi mi, że jestem śliczna. Chłopak, o którym marzyłam całe liceum. Nawet mi się to nie śniło. Teraz kiedy się z niego wyleczyłam, kiedy wiedziałam że przeprowadził się do jakiejś Polski jest tutaj i mówi mi że jestem śliczna.
- Noah?! To ja Lottie! Chodziliśmy razem do szkoły. Byłeś przyjacielem Luci Bennetta,pamiętasz?
- Lottie?! Wiedziałem że znajomo wyglądasz!
- Hej gołąbeczki! Mogę się dosiąść?- Lena dobrze wiedziała kiedy się pojawić.
- Cześć Lenka! Co tak długo? - zbeształam ją samym spojrzeniem.
- O hej Noah. Przefarbowałeś włosy? Już nie są takie rude jak w liceum. Masz kogoś? Nadal pieprzysz się ze wszystkimi napotkanymi dziewczynami które są tak głupie, żeby pójść z tobą i twoimi tępymi koleżkami tak jak kiedyś robiliście z Lucą? Nadal siedzisz w narkotykach? Tęskniliśmy za tobą.- posłała mu najbardziej sztuczny uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam i pełne nienawiści spojrzenie.
- Hej Lena. Miło cię widzieć! Nadal pieprzysz sie z każdym co słucha Muse lub Archive? Podawali ci chociaż imiona? Czy może czekałaś na nich już w łóżku a oni grzecznie stali w kolejeczce,żebyś tylko skinęła palcem na nich? - odegrał się chłopak.Teraz ja nie wytrzymałam
-Noah stul pysk. Nie obrażaj mojej przyjaciółki, bo tak ci przypierdole że polecisz na Neptuna.
- O co ci chodzi Lottie?
- Lottie ,lepiej się zamknij - warknęła na mnie Lena
- Czemu?
- Och proszę cię , nie masz dość jadu w sobie żeby poradzić sobie z taką szmirą jak on!Jesteś zbyt tępa na to! Jesteś totalną ciotą!
- Och Lena...-zaczęłam mówić, ale w tym momencie Noah po prostu uderzył ją w twarz.
- Nie odzywaj się tak do niej!- był wściekły. Jednak nic nie mogło porównać się ze złością Leny. Nienawidziła sprzeciwu, a tym bardziej nienawidziła przemocy wobec dziewczyn. Podciągnęła rękawy.
- Kto. Ci. Pozwolił. Mnie. Dotykać. Ty. Pierdolony. Dziwkarzu. Skończysz marnie!- rzuciła się na niego.Inna dziewczyna pewnie ograniczyłaby się do okładania go pięściami po całym ciele,ale nie Lena,która wychowała się wśród starszych kolegów.Wykorzystała jego zaskoczenie i zwaliła go na ziemie.Wskoczyła na niego i oplotła go nogami tak,że nie był w stanie wstać.Wtedy zaczęła wymierzać mu piękne i celne ciosy w twarz.Nie przejmowała się czerwonym policzkiem po uderzeniu Noah i tym że co chwila dostawała w brzuch od chłopaka,który bronił się jak mógł,ale w tej chwili to Lena była na górze ( z resztą jak zawsze ).Ale gdy pociągnął ją za jej długie włosy zamarłam.Nikt nie miał prawa ich dotykać.Nikt.Widziałam jej nabiegłe żądzą mordu oczy.Złapała rękę Noah i boleśnie odgięła nadgarstek.Na twarzy chłopaka pojawił się niekryty grymas bólu.Z kolei na ustach mojej przyjaciółki zagościł szatański uśmiech.Wokoło zdążył się już zebrać spory tłum gapiów których odganiałam do tej pory,ale teraz musiałam zainterweniować. Złapałam Cook w talii i odciągnęłam od zszokowanego chłopaka któremu ciekła krew z nosa a jego twarz była już ładnie ozdobiona siniakami.Z całej siły trzymałam Lenę,która rwała się do bójki niczym byk,tyle że gabarytowo to raczej Noah był bykiem a ona drobną matadorką. Jej wściekłość jednak zamieniała ją w żądnego krwi bazyliszka. W tej chwili wyprowadziła nas ochrona.
~[]~
Poszłyśmy do Hyde Parku.- Co on sobie myślał?! Jak on mógł dotknąć MOICH włosów?! Jeśli kiedykolwiek go zobaczę to nie ręczę za siebie! Zabije gnoja! - całą drogę zrzędziła mi nad uchem.
- Lena.
- I nagle zachciało mu się ciebie bronić, jakby nie pamię..
- LENA DO CHOLERY CICHO BĄDŹ! Musze ci coś powiedzieć.
- LOTTIE! Nie mów że...
- Jezu nie bądź głupia! Prędzej o ciebie bym się z tym bała!- Zgrabnie uchyliłam się przed ciosem- Chodzi o to, że wyjeżdżam...
- Kurwa i nic mi nie powiedziałaś?! Foch! Obrażam się , nie odzywam sie do ciebie!- Odwróciła się na pięcie.
-..my. My wyjeżdżamy.- Osłupiała.Boleśnie ścisnęła mi rękę
- GDZIE?! KIEDY? CZEMU NIC NIE MÓWIŁAŚ?!
- Do Nowego Jorku za trzy dni i nie mówiłam bo miała być niespodzianka!
- A..Ale dlaczego?
- Mówiłam Ci już że chcę się dostać do NYU na wydział artystyczny. Więc jedziemy!
Zasmuciła się. Wyglądała na niezdecydowaną.
- O co chodzi Cook? Nie cieszysz się?
- No cieszę, ale co ze mną? Ty będziesz w NYU,a ja? ja już się dostałam tutaj na weterynarię...
Usiadłyśmy na ławce. Słońce świeciło, więc była idealna pogoda na obwieszczenie Lenie najlepszej informacji do tej pory.
- Lena. Wysłałam za ciebie podanie na weterynarię też do NYU . Dostałaś się. Przyjęli cię od razu.
Wtedy spadły pierwsze krople deszczu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc... blog po dłuższym urlopie i przemeblowaniach itp powraca, a ja daję Wam ten rozdział na zachętę i przypominam, że mnimo że jest rok szkolny itp itd macie dużo pracy domowej, to PROOOOOOSZĘ komentujcie i polecajcie bloga rodzinie, przyjaciołom(chyba tak sie pisze xD), znajomym, wrogom, wszystkim po prostu ;)
Lofki kofki,yours always, peace & <3
D.